sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział X

Wreszcie dodaję kolejny rozdział. Wiem, że trwało to bardzo długo, ale niestety nie mam czasu! Obiecuję, że się poprawię! ♥
Korzystając z okazji zapraszam na nowego bloga --->  http://drugie-zycie-christine.blogspot.com/
~Chriss

 ~*~

To co się z nim działo było straszne. Czasami tracił świadomość, innym razem zupełnie nie pamiętał co się z nim działo. Niemal przyzwyczaił się do oszałamiającego bólu głowy. Lecz najgorsze były wizje. Wtedy stawał się kimś zupełnie innym. Kimś złym. I wtedy robił straszne rzeczy. Kiedyś Harry miał podobne objawy, kiedy Voldemort zaczął wnikać w jego świadomość. Ale to nie możliwe. To wyobraźnia płatała mu figle. Bo jakim cudem Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać mógłby wchodzić do jego umysłu? Zginął. Nie ma go. A te wszystkie straszne obrazy to tylko skutek przeżyć. Voldemort nie żyje i nie może nic już zrobić. Trochę się uspokoił. Usiadł pod wysoką sosną i oparł się i jej twardy pień. Nie wróci. Nie może. Skoro jest chory psychicznie, stanowi zagrożenie dla reszty. Może powinien ruszyć w świat? Nie.. Wtedy zagrażałby innym. Ewentualnie mógłby zgłosić się do Świętego Munga. Zrobi to jeśli dojdzie do jeszcze jednego ataku. Uspokojony zamknął oczy i zasnął opierając się o wysokie drzewo.

~*~

- Jak się czujesz? - Ujrzała bladą twarz Malfoy'a tuż przy swojej buzi.
- Kręci mi się w głowie. I mam tam totalny mętlik!
- Napij się. - Chłopak podał jej szklankę z wodą.
- Dzięki. Jak długo tu jesteś?
- Siedzę od trzech godzin. W końcu się ocknęłaś...
- Co się właściwie stało?
- Nie pamiętasz nic?
- Pamiętam! I to nawet więcej niż potrzebowałam. W mojej głowie pojawiło się pełno zmodyfikowanych wspomnień i historii!
- No więc... Zostałaś zaatakowana. - Głos mu się załamał. Hermiona spojrzała na niego i dostrzegła ból tak wyraźnie malujący się na jago pięknej twarzy.
- Przez Rona, prawda?
- Tak. - Draco zacisnął pięści, aż zbielały mu knykcie.
- A ty mnie znalazłeś. I przyniosłeś tutaj.
- Pamiętasz to?
- Oczywiście. Mogę ci zadać pytanie?
- Dawaj. - Uśmiechnął się delikatnie i chwycił ją za rękę.
- Co się wydarzyło wieczorem. Kiedy pokłóciłam się z Ronem?
- Noo... Byłaś zdołowana. I dość szybko poszłaś do siebie... - Poczuła, że mocniej ścisnął jej dłoń.
- Rozmawiałeś ze mną. - Mówiła szeptem uważnie mu się przyglądając. - I mnie przytuliłeś. A potem... Potem mnie pocałowałeś. - Tu uśmiechnęła się zapatrzona w przestrzeń. - A może to był tylko sen?
- Ja... Ja nie rozumiem, dlaczego to pamiętasz... - Ścisnął ją tak mocno, że jęknęła z bólu. - Przepraszam! - Szybko cofnął rękę. - Chyba muszę już iść...
- Nie! Proszę... Ni zostawiaj mnie... - Oczy zaszły jej łzami. Te piękne, wielkie oczy. Draco powoli dotknął jej policzka.
- Nie zostawię. Obiecuję. - Po tych słowach pocałował ją. Bardzo delikatnie i bardzo słodko.
- Nie! - Hermiona odsunęła się po chwili z przerażonym wzrokiem.
- Co znów zrobiłem nie tak? - Jęknął z żalem blondyn.
- Nie ty... Jeśli to wspomnienie było prawdziwe, to inne również!
- Zupełnie nie mam pojęcia o czym...
- Miałam wspomnienie. Z dzieciństwa. W tym wspomnieniu miałam brata, a moi rodzice byli czarodziejami.
- Więc co się z nimi stało?
- Zginęli. A dokładniej... Voldemort ich zabił. Na moich oczach. - Poczuła, że z oczu płyną jej gorące łzy.
- Hej.. - Uniósł jej podbródek zmuszając ją tym samym do spojrzenia mu w oczy. - Wyjaśnimy to. A teraz się prześpij. Potrzebujesz snu. - Pocałował ją w czoło i ułożył na poduszce.

~*~

A więc to prawda. Nie uda mu się jej chronić. Ale jak to możliwe, że udało się jej przełamać zaklęcie 'Obilviate' ... Wertował opasłe tomy ksiąg o zaklęciach. W żadnej nie znalazł nic pomocnego. Ze złością zamknął zakurzoną książkę. Teraz już rozumiał. To ona była Wybranką. To jej Voldemort szukał. Harry Potter i jego przepowiednia pomogły mu o niej zapomnieć. Potter ją uratował. Znowu on. Może i nieświadomie, ale jednak. Ale teraz nikt nie wie, że ON żyje... Hermiona jest w niebezpieczeństwie. Nie jest to przypadkiem, że została zaatakowana... Musi ją chronić.

~*~

Więc to ona! Dał się oszukać przez tyle lat! A był tak blisko...
Siedział w wysokim fotelu i leniwie obracał różdżkę w długich, białych palcach. Wizje go osłabiły. Nie rozumiał dlaczego... Ta dziewczyna musi mieć potężną moc! U jego boku byłaby cudowną czarodziejką! Ale jak ją dostać... Musi ją przegarnąć na swoją stronę. Taak... Jeśli nie po dobroci, to użyje siły. Zaśmiał się, a jego głos poniósł się echem po pustym pokoju.