czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział VI

Przez to, że tak długo nie dodawałam żadnego postu, aktywność bardzo spadła :(
Obiecuję, że się poprawię! ;)
Zachęcam do czytania i komentowania! ♥
~Chriss


~*~

Hermiona wyszła z sali pamięci, umazana brudem. Kiedy tylko Filch i wypuścił, szybko opuściła to miejsce. Każdy wieczór spędzony w ponurych lochach wyglądał tak samo: meldowali się u Snape'a, zabierali się za czyszczenie trofeów (głównie to ona sprzątała, a Malfoy tylko siadał wygodnie i się jej przyglądał), a później szybko rozchodzili się do swoich dormitoriów. Ale dzisiaj było inaczej.
Właśnie wyciągała rękę po ogromną statuetkę, kiedy nagle spadła na nią półka zawalona złotymi pucharami. Ciężar przygniótł ją do ziemi, wyginając rękę pod dziwnym kątem. Jęknęła z bóli i złości próbując podnieść się na nogi. Zabolało jeszcze bardziej choć nie ruszyła się ani o milimetr. I wtedy pojawił się nad nią Malfoy. Patrzył na nią przez chwilę obojętnym wzrokiem, a potem odsunął półkę i pomógł jej wstać. Spojrzał na jej prawą rękę i powiedział cicho:
- Idziemy do Skrzydła Szpitalnego. - Wyciągnął zza pazuchy różdżkę i machnął nią w stronę bałaganu. Natychmiast półka pofrunęła na swoje miejsce, a razem z nią wszystkie puchary.
- Zaraz, przecież oddałeś różdżkę Snape'owi...
- Oddałem mu, ale nie swoją. A teraz chodź. - Mruknął Alochomora i zamek w drzwiach przekręcił się z cichym trzaśnięciem. W milczeniu doszli pod drzwi od Skrzydła Szpitalnego. Draco otworzył je i przytrzymał dla Hermiony.
- Co się stało? - Pani Pomfrey wybiegła ze swojego gabinetu patrząc na rękę dziewczyny.
- Półka spadła mi na rękę...
- Biedactwo. Nic się nie martw! Za minutkę będziesz zdrowa! - Nalała jej jakiegoś eliksiru, a następnie delikatnie wyprostowała rękę. - Złamana kość to pestka. - Uśmiechnęła się szeroko i posmarowała ją maścią. - No! Gotowe.
- Dziękuję pani bardzo.
- Nie masz za co, kochanie. - Wyszła z gabinetu i ruszyła do lochu Snape'a. Słyszała za sobą kroki Dracona... Pomógł jej... choć  nie musiał... to było niesamowite! Nie w jego stylu... Zwolniła, chcąc by się z nią zrównał.
- Dziękuję. - Szepnęła, ale wiedziała, że słyszy. Było już późno, a na korytarzach nie było nikogo. On tylko się krzywo uśmiechnął. Zrozumiała. Chciał jej pokazać, że zrobił to, bo miał taki kaprys, bo chciał szybko skończyć szlaban. Tylko, skoro tak, poszedł z nią do pielęgniarki? Mógł ją po prostu zostawić, ale tego nie zrobił... Poszedł z nią... Prawie bezwiednie zapukała do gabinetu nauczyciela eliksirów. Weszła do środka i wzięła swoją różdżkę. Z zamyślenia wyrwał ją głos Snape'a.
- Granger, zadałem pytanie!
- Tak panie profesorze. Wszystko zrobiliśmy. - Chłopak odpowiedział zanim zdążyła otworzyć usta.
- Dobrze. Mam nadzieję, że czegoś was ten szlaban nauczył. Możecie wyjść. - Wzięli swoje różdżki i opuścili lochy, kierując się do pokoju wspólnego.
- Powiesz mi skąd miałeś różdżkę?
- Po prostu pożyczyłem różdżkę Pansy, którą oddałem Snape'owi, a swoją miałem przy sobie.
- Ohh... No tak... - Bardzo się starała by nie usłyszał lekkiej nuty zawodu w jej głosu. Resztę drogi przeszli w milczeniu. Po przejściu przez dziurę pod portretem powiedzieli sobie "Dobranoc" i poszli do swoich dormitoriów.

~*~

Ron wyszedł z budynku szkoły zmierzając na błonia. Zobaczył ją. Siedziała w cieniu wierzby nad brzegiem jeziora. Zwykle siedzieli tam w trójkę. Taa... Zamierzchłe czasy. Trójka przyjaciół, którzy się rozumieli i dbali o siebie. I co z tego zostało? Jego najlepszy kumpel ciągle przesiadywał z jego siostrą, a najlepsza przyjaciółka coraz bardziej się od nich oddalała. A do kogo się zbliżała? Do ich największego szkolnego wroga - Malfoya. Na nowo wezbrał w nim gniew. Od dłuższego czasu coraz szybciej się denerwował. To pewnie skutek zamartwiania się o ich przyjaźń. Był już bardzo blisko niej. Czytała. Jak zwykle. Usłyszała kroki więc podniosła głowę i uśmiechnęła się widząc przybysza.
- Cześć, Ron!
- Jak śmiesz do mnie mówić szlamo?! - Wydarł się wzbudzając ciekawość wielu osób, którzy odpoczywali po lekcjach na świeżym powietrzu. Bardzo dobrze. Pomyślał i uśmiechnął się szyderczo. Niech jej upokorzenie widzi jak najwięcej osób.
- Ron, wszystko w porządku? - zapytała zszokowana.
- Nie! Wcale nie jest w porządku! Przyszedłem ci powiedzieć, że jesteś wredną, fałszywą szlamą! Jak mogłem być taki głupi i zadawać się z tobą!
- Ja... nie rozumiem o co ci chodzi!
- Nie wiesz?! Chodzi mi o to, że zadajesz się z takimi osobami jak MALFOY!
- Słucham?!
- Już nie udawaj! Jesteście parą? Całujecie się? A może robicie już coś więcej?! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, ale jak widać się myliłem! Jesteś zwykłą, brudną SZLAMĄ! - ostatni wyraz wykrzyknął najgłośniej. Hermiona nie wytrzymała i rąbnęła go pięścią w twarz. Ron aż kipiał ze złości. Odepchnął dziewczynę tak, że się przewróciła, odwrócił się na pięcie i odszedł.
Miona poczuła gorące łzy na policzku. Łzy bólu. Nie tylko tego fizycznego. Bolało ją zachowanie Rona. Byli przyjaciółmi przez tyle lat... Zawsze ją bronił i nie pozwalał by ktokolwiek ją nazywał szlamą, a teraz sam to zrobił! Zrobił jej krzywdę. Przydusiła krwawiącą rękę i wstała. Chciała jak najszybciej opuścić to miejsce. Spojrzała na boki i zobaczyła rozchichotaną Pansy Parkinson pokazującą na nią palcem. Szybko przeszła rzez tłum osób i pobiegła do pokoju wspólnego. Nie zastała tam nikogo. Usiadła w fotelu przed kominkiem starając się nie myśleć o zdarzeniu na błoniach.

~*~

Draco pozbył się ładnej gryfonki i poszedł do pokoju, by odpocząć. Było już całkiem późno. Powiedział hasło i przeszedł pod portretem. Jego uwagę przykuła postać siedząca przed kominkiem, wpatrzona w dogasające drewno. Podszedł do dziewczyny i na jego twarzy wykwitło zdumienie. Hermiona siedziała skulona, oplatając rękami nogi. Na jej policzku zobaczył samotną łzę. Delikatnie otarł maleńki krysztalik, a wtedy dziewczyna podniosła głowę. Patrzyła na niego pustym wzrokiem. Jakby nie chciała myśleć o niczym. Te wielkie, czekoladowe oczy zwykle ciskające wesołe ogniki teraz jakby wygasły, zastygły. Zamrugała kilka razy, uwalniając kilka dużych łez. Chłopak nie zastanawiał się długo. Chwycił ją w objęcia. Ona natychmiast wtuliła się w jego pierś cicho łkając. Wydawało mu się, że siedzą tak wieczność. W końcu Hermiona delikatnie wyplątała się z jego obięć i szepnęła:
- Przepraszam.
- Za co? - Odpowiedział również szeptem, nieco zbity z tropu.
- Na przykład za to, że pomoczyłam ci koszulę. - Draco mimo woli zaśmiał się cicho.
- No tak. Cała ty. - Patrzyli sobie prosto w oczy. 
- Dziękuję.
- A to za co?
- Za wszystko. Za to, że mnie nie odrzuciłeś, że się ze mnie nie śmiałeś, że byłeś ze mną... - Przysunęła się bliżej. Była taka ładna. Nieskazitelna twarz, burza brązowych włosów w nieładzie i te piękne oczy. Nie był w stanie się powstrzymać. Wiedział, że będzie tego żałować. Powoli zbliżył twarz do jej twarzy... Delikatnie musnął jej usta... Powoli zaczął ją całować... A ona mu się nie opierała... Delikatnie odwzajemniała pocałunek... Robiła to z coraz większą namiętnością, coraz bardziej zachłannie... On nie był jej dłużny. Oderwali się od siebie dysząc ciężko. Ale Draco już sunął chłodnymi wargami po jej szyi... Czuł jak drży z przyjemności... Ściągnęła z niego koszulę i już gładziła jego plecy. Po chwili znów zwarli się w namiętnym pocałunku. 

W pokoju siedział chłopak. W jego ramionach spała śliczna dziewczyna. Wyglądał na zadumanego, jakby głęboko nad czymś rozmyślał. W następnej minucie na jego ustach pojawił się smutny uśmiech. Podjął decyzję. Delikatnie podniósł śpiącą i położył w fotelu. Stanął na przeciwko niej i wyciągnął różdżkę.
- Obliviate - Ostatni raz przyjrzał się dziewczynie i ze smutkiem opuścił pokój.


piątek, 21 listopada 2014

Rozdział V


 Tak jak obiecałam, ten rozdział dedykuję Niebieskiemu Żukowi. ♥ Kochana jesteś naprawdę cudowna! To dzięki Tobie ciągle powstaje ta historia. Mam nadzieję, że nadal będziesz komentować.
Dziękuję bardzo za komentarze. Jest ich coraz więcej, co bardzo mnie cieszy! ;)) Szczególnie dziękuję  Patrycji Walczykiewicz za szczerą opinię, a także Magdalenie Leszczyńskiej, która zawsze mnie wspiera i namawia do kontynuowania tej opowieści. Słońce, Twoje zdanie bardzo się liczy ;3
Liczę na szczere uwagi, nawet te negatywne! ;)) No to miłego czytania! ;3
~Chriss

~*~

Hermiona leżała na swoim łóżku. Wokół niej leżały porozrzucane książki, rolki pergaminu i kałamarz. Kiedy tylko skończyły się lekcje, przyszła tutaj. Nie wytrzymałaby dłużej szyderstw Malfoya. O 16.55 wstała i zeszła do pokoju wspólnego. Zobaczyła jak Draco siedzi w fotelu przy kominku. Głowa opadła mu na pierś, która powoli falowała. Spał! Ale mam szczęście! Pomyślała i na palcach podeszła do dziury pod portretem.
- To już niełaska za mną zaczekać? - Chłopak stał tuż za nią i wypowiedział to zdanie wprost do jej ucha.
- Odwal się. - warknęła i wyszła z pokoju. Draco więcej się nie odezwał. Pewnie pomyślał, że po co ma tracić czas na taką przemądrzałą szlamę. Przynajmniej da jej spokój. Choć z drugiej strony, nawet polubiła jak się nią interesował. Szybko pozbyła się tej myśli. Stanęła przed gabinetem Snape'a i zapukała.
- Wejść. - Otworzyła drzwi w weszła do pomieszczenia. - Bardzo dobrze, bardzo dobrze. Dzisiaj będziecie czyścić wszystkie puchary, medale i odznaczenia w sali pamięci. Pan Filch już tam na was czeka. O nie, nie, nie! Różdżki zostają u mnie! - Na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. - Teraz możecie iść.
- To wszystko twoja wina pyszałku!
- Moja wina, tak?!
- A niby czyja? Gdybyś się nie zaczął nie musiałabym tu siedzieć z TOBĄ!
- Nie trzeba było mnie obrażać.
- Oh no oczywiście! Tylko TOBIE można nazywać innych szlamami i doprowadzać ich do szału!
- Wierz mi, jestem tak samo zadowolony z tej sytuacji jak ty!
- No pewnie! Bo TWÓJ cenny czas mógł być wykorzystany na coś naprawdę pożytecznego, jak na przykład na znęcanie się nad pierwszoroczniakami, albo wyśmiewanie się z Harry'ego lub Rona!
- Wcale nie! Mógłbym spędzić ciekawy wieczór z... hmm... ah tak. Pansy była chętna. - Uśmiechnął się z wyższością - A tak przy okazji to co tak bronisz tego Pottera? To twój chłopak? Gorzej już upaść nie mógł.
- Jak ja cię nienawidzę Malfoy!
- Z wzajemnością.
- Skończyliście? - Ochrypły głos przerwał ich sprzeczkę. - Bo tu czekają stosy pucharów do wyczyszczenia. I nie wyjdziecie prędzej, aż wszystko będzie zrobione. Teraz was zamknę. Życzę miłego wieczoru! - Wybuchnął głośnym śmiechem i wyszedł zamykając drzwi pomieszczenia.
Zostali sami. Sami nie licząc złotych pucharów, medali i odznak oraz środków czyszczących. Hermiona westchnęła i chwyciła najbliższy puchar. Draco zamiast zabrać się do pracy, usiadł sobie wygodnie bawiąc się płynem do czyszczenia złota i szmatką.
- Bierz się do roboty! Nie mam zamiaru siedzieć tu do rana! - Warknęła Hermiona i rzuciła w niego sporym medalem, który wylądował na jego głowie.
- Oszalałaś?! Wiesz jakie to ciężkie?!
- Ohh, z pewnością Pansy z radością wymasuje twój wielki, pusty łeb! A teraz zabieraj się do pracy! - Odwróciła się od niego i zaczęła pucować puchar. Nagle poczuła jak lodowata woda oblewa jej włosy i kark.
- Co ty sobie myślisz?! Jak śmiałeś mnie oblać wodą?! - Kipiąc ze złości podeszła do niego i wymierzyła mu siarczysty policzek.
- Tak wyglądasz o wiele lepiej. Przynajmniej twoje włosy nie sterczą na wszystkie strony jakby przeżyły tornado. - Zakpił Draco masując policzek.
- Nie cierpię cię, ty podła, zawszona świnio!
- Nie mów tak do mnie wredna szlamo!
- Jeszcze tego pożałujesz!
- No pewnie! Ale się boję! - znowu z niej zakpił - Jakby taka przemądrzała idiotka mogłaby mi coś zrobić!
- Odszczekaj to Malfoy! - Warknęła, a policzki poczerwieniały jej ze złości.
- Ani mi się śni! - Po tym zdaniu odwrócił się od niej i przeszedł na drugi koniec pomieszczenia. Ona uczyniła to samo. Nie odezwali się do siebie ani razu, a kiedy Filch wreszcie ich puścił, czym prędzej udali się do swoich dormitoriów.

~*~

- Ron! Gdzie idziesz?
- Emm... pójdę się już położyć... Nie najlepiej się czuję. - Chłopak szybko opuścił pokój wspólny i zasunął zasłony na swoim łóżku. Następnie wyciągnął z kieszeni pomięty kawałek pergaminu i chyba po raz setny go przeczytał:

Jestem pewny, że mnie znasz.
Myślę, że się dogadamy. Jeśli chcesz ze mną
współpracować, należy najpierw zająć się tą szlamą Granger.
Pozbądź się jej.
 Przyjaciel.

 Odetchnął głęboko i zamknął oczy. Musiał pomyśleć... Ma się jej pozbyć... Ale była jego przyjaciółką... No tak BYŁA, ale już nią nie jest. W głowie pojawiły mu się obrazy i sceny. Widział wszystkie spojrzenia jakie rzucała Potterowi, widział jak go odtrącała, jak nie zwracała na niego uwagi... A później zobaczył szyderczy uśmiech Malfoya, który powoli zbliżał się do Hermiony... Podszedł do niej i mocno przytulił, patrząc z wyższością na Rona... Tego było za wiele! Otworzył oczy czując jak gotuje się w nim złość. Nie wytrzyma tego dłużej! Zrobi to! I sprawi jej przy tym tyle bólu, żeby przed śmiercią poczuła co straciła. Był tak wściekły, że zdołał wyskrobać tylko dwa słowa:
Zrobię to.

Przywiązał liścik do nóżki sowy, która wyleciała w ciemną noc.

~*~
Kochani, jeszcze słówko na koniec. Bardzo, ale to bardzo was przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. Niestety nawał pracy to kiepskie wytłumaczenie, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie! 
Na zawsze wasza
~Chriss

piątek, 14 listopada 2014

Rozdział IV

Ron nie mógł zasnąć. W głowie aż huczało mu od nadmiaru myśli. I co on ma ze sobą zrobić? Kiedy szydził z Hermiony poczuł niesamowitą ulgę, ale teraz kiedy leżał sam w dormitorium i gapił się w zasłony na swoim łóżku, zazdrość, ból i złość wróciły. Dlaczego czuł się tak podle? Dlatego, że pewna dziewczyna w ogóle nie zwracała na niego uwagi. Niby byli przyjaciółmi, ale z nim spędzała o wiele mniej czasu niż z tym wybrańcem. No tak. Święty Potter zawsze musiał być lepszy. To on był sławny i bogaty, a i tak wszyscy litowali się nad nim i za razem traktowali jak bohatera. Może i mieli ku temu powody, stracił rodziców, a mimo to tyle razy zmierzył się z Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Tylko, że przez to on sam zawsze stał w cieniu. Nikt go nie dostrzegał. Nawet jego "przyjaciółka". Ona też wolała Harry'ego. A teraz jeszcze ten Malfoy. Nigdy go nie lubił. Zawsze chodził napuszony i dumny, szydził z Rona, ciągle go ośmieszając i upokarzając go. A teraz siedzi sobie razem z Hermioną i odwala przed nią dżentelmena. Zabolało. Myślenie o NIEJ bolało. Wcale nie była wyjątkowa. Była taka jak wszystkie dziewczyny - pusta i próżna. Nie dostrzegała tego, że ktoś darzy ją uczuciem, lecz leciała na zwykłych lalusiów, którzy byli bogaci i mieli ładne twarzyczki. Wezbrał w nim gniew. Chciał niszczyć, chciał zadawać ból. I zrobi to. Zada jej ból. Niech poczuje się tak jak on! Z rozmyślań wyrwał mu dźwięk skrobania po szybie. Wstał i podszedł do okna. Otworzył je i do środka wpadła czarna płomykówka. Stanęła na jego szafce nocnej i wyciągnęła nóżkę, do której przywiązany był list. Ron odwiązał go i szybko otworzył kopertę. Wyjął delikatny papier i zaczął czytać:

Wiem jak się teraz czujesz. 
Ja też jej nie lubię, a on mnie wkurza. 
Możemy działać razem. Możemy ich zniszczyć.
Co ty na to?

Przyjaciel.

Patrzył na list przez dobre kilka minut. O co tu chodzi? Jaki "Przyjaciel"? Może ktoś się z niego nabija? Ale kto? Nikt nie wiedział co on czuje. Nikt nie wiedział co myśli... A ten list przyszedł akurat gdy myślał, by JĄ skrzywdzić... Szybko napisał odpowiedź:

Kim jesteś? Jeśli chcesz mi pomóc, najpierw muszę cię poznać.

 Schował do koperty i przywiązał ją do nóżki sowy, która od razu wyleciała przez okno. Ron z powrotem opadł na łóżko i już po chwili chrapał głośno.

~*~


Następnego dnia Hermiona wstała bardzo wcześnie. Zeszła do pokoju wspólnego i usiadła w wygodnym fotelu otwierając książkę. Słońce powoli wznosiło się do góry coraz bardziej oświetlając pokój. Zapowiadał się piękny dzień. 
- Cześć, szlamciu. - Draco schodząc po schodach zauważył dziewczynę i uśmiechnął się szyderczo.
Hermiona nawet nie podniosła głowy znad książki zupełnie go ignorując. Jak ona śmie? Pomyślał i usiadł na podłodze naprzeciw dziewczyny. 
- Co to za książka? - Zagadnął zerkając na okładkę. - Na prawdę chce ci się to czytać? -  Wyrwał jej opasły tom i spojrzał na ilość stron. 
- Oddaj mi książkę. - Powiedziała spokojnie, ale w głębi jej oczu dostrzegł narastającą frustrację. Nie mógł przegapić takiej okazji. Niby przez przypadek wypadła mu zakładka, a potem wstał i uniósł książkę do góry. - Weź ją jeśli chcesz. - Uśmiechnął się arogancko, a w oczach pojawił się złośliwy błysk. Hermiona w myślach policzyła do dziesięciu, próbując się uspokoić.
- Oddaj mi ją. - Teraz już warknęła.
- Przecież mówię, że możesz ją sobie wziąć! - Zrobił minę niewiniątka i jeszcze wyżej podniósł rękę. Dziewczyna spojrzała na niego i stwierdziła, że jest od niej wyższy. Prawie o głowę! Żeby dosięgnąć książkę musiałaby podskoczyć, a tego na pewno nie zrobi! Nie zbłaźni się przed ślizgonem. Podniosła głowę do góry, odwróciła się na pięcie i ruszyła do dziury pod portretem. Draco od razu ruszył za nią.
- Co sie śtało? - Zapszydził naśladując szczebiotanie dziecka. - Niasia Pani Cio To Wsistko Wie nie umie odebrać ksiąźki koledze? - Hermiona nic nie odpowiedziała, tylko przyspieszyła kroku. Czuła jak palą ją ze złości policzki. - No co Granger? Nie masz pomysłów jak mi odgryźć? - Dziewczyna stwierdziła, że nie ma ochoty na śniadanie, więc skierowała się do lochów. Jako pierwsza miała być lekcja eliksirów ze Snapem, która zaczynała się za 5 minut. Zaczęła schodzić po schodach, a Malfoy za nią.
- No co szlamciu? Zabrakło ci języka w gębie?
- Nie, tylko szkoda mi strzępić go na takich bałwanów jak ty. - Warknęła i skręciła w korytarz prowadzący do klasy nauczyciela eliksirów.
- Oho! Nasza mała Mądrala wreszcie się odezwała!
- Malfoy jakim ty jesteś egoistycznym, wrednym i zadufanym w sobie dupkiem! - Wydarła się na niego, nie zwracając uwagi na Snape, który patrzył na nich zdziwionym wzrokiem.
- A ty jesteś rozkapryszoną, przemądrzałą szlamą, którą uwielbiam denerwować. - Posłał jej obleśny uśmiech.
- Ty.. Ty mały, nędzny...
- Ykhm... - Nie zdążyła dokończyć, ponieważ przerwał jej profesor Snape. - Widzę, że jesteście bardzo rozgadani. - Hermona rozejrzała się i zobaczył, że znajduje się w klasie, obserwowana przez uczniów. - I to tak, że nie robicie sobie nic z tego, że spóźniliście się i jeszcze przerywacie mi lekcję. - Na jego twarzy wykwitł złośliwy uśmiech. - Macie szlaban. Obydwoje macie się stawić w moim gabinecie o 17.00.
- Ale panie profesorze...
- Dobrze, więc szlaban wydłuża się wam na cały tydzień, a Gryffindor traci 5 punktów dzięki pannie Granger. Siadać! - Powlekli się na swoje miejsca łypiąc na siebie spode łba.
- Dzisiaj będziemy pracować nad eliksirem szczęścia. Dlatego podzielę was na pary. JA was podzielę Weasley. - Powiedział to, ponieważ Ron już dosiadał się do Harry'ego. - Podzielę was tak, żebyście nie byli w parze z osobą z waszego domu. Przykładem będzie panna Granger i pan Malfoy. - Usta wykrzywił mu obleśny uśmiech. - Dalej, Potter. Ty będziesz z panna Parkinsos. Weasley z Goylem. Dean z Crabbem... - Kiedy już wszystkich podzielił kazał im usiąść razem. Hermiona postawiła swój kociołek i zaczęła kłaść na stół potrzebna składniki. W tym czasie Draco już zaczynał siekać dżdżownice na malutkie kawałki. Miona wlała pół szklanki soku z czyrakobulwy i wrzuciła skrzydła chrabąszcza.
- Nie! - pisnęła i wyrwała Malfoyowi łyżkę. - Źle to robisz! Tu jest napisane "zamieszaj pięć pełnych obrotów zgodnie z ruchem zegara"!
- Nie wymądrzaj się. - Warknął chłopak z powrotem biorąc łyżkę.
- Nie robiłabym tego gdybym widziała, że robisz dobrze.
- No tak, zapomniałem, że jestem w parze z Tą Co Wszystko Wie!
- Skończ! Po prostu nie umiesz się przyznać, że robiłeś źle!
- Zaraz Gryffindor straci kolejne punkty, Granger. - Usłyszała zimny głos tuż za plecami. - Nie gadać tylko do roboty! - Nadąsana do końca lekcji nie odezwała się do partnera. Kiedy rozległ się dzwonek, napełniła kolbę wywarem i podpisała ją, odnosząc nauczycielowi.
- Granger, Malfoy! Dzisiaj o 17.00! - Zawołał Snape kiedy opuszczali lochy.

~*~

Mam nadzieję, że wam się podoba ;3 Komentujcie, to na prawdę pomaga! ;**

środa, 12 listopada 2014

Rozdział III

Cześć wszystkim! Nie wiem, czy ktoś o czyta
ale mam nadzieję, że tak. Jak na razie komentarzy
nie widać :(( Jeśli jesteście ze mną, to zostawcie tutaj ślad.
To bardzo motywuje i jest potrzebne. No ale nie przedłużam ;))
Miłego czytania! Wasza Chriss ♥



~*~




- Jesteście wreszcie! - Głos profesor McGonagall zabrzmiał w uszach Hermiony, kiedy zbliżała się do gabinetu. Odwróciła się, by spojrzeć kto idzie za nią. Zobaczyła Dracona Malfoya z jego nieodłącznym ironicznym uśmiechem na pełnych wargach. Ciekawe jakie są w dotyku... Zaraz, o czym ona myśli?! Odwróciła wzrok i ze złością weszła do klasy. 
- Z tego co wiem, wszyscy byliście prefektami w piątej klasie. W tym roku obejmujecie stanowisko prefektów naczelnych. - Nauczycielka zaczęła wymieniać im ich zadania i obowiązki. Dziewczyna spojrzała na twarze pozostałych osób. Prefektem Hufflepuffu został Ernie Macmillan, z Ravenclawu Anthony Goldstein, a ze Slytherinu Draco Malfoy. Prefekci naczelni mieli osobny pokój wspólny, w którym mieli wspólnie spędzać czas. Świetnie. Prawdziwa męczarnia przebywać z Malfoyem w jednym pomieszczeniu, pomyślała Hermiona.
- Czy ja pani przeszkadzam, panno Granger? - ostry głos profesor McGonagall wyrwał dziewczynę z rozmyślań.
- Nie, bardzo przepraszam.
- Dobrze, możecie iść do Wielkiej Sali.
- To do zobaczenia Granger! - Zawołał Draco z obleśnym uśmiechem na twarzy idąc do swojego stołu. Hermiona zignorowała go u wcisnęła się pomiędzy Harry'ego a Deana. Kiedy usiadła, do sali wkroczyła profesor McGonagall z rzędem przerażonych pierwszoroczniaków. W chwilę później Tiara wyśpiewywała swoją piosenkę.
- Co to miało być? - Zaptał dziewczynę Ron
- Niby co? - odpowiedziała zdezorientowana.
- Chodzi mi o Malfoya.
- Słucham? - Hermiona poczuła, że się rumieni.
- Myślisz, że nie słyszałem? 
- Ron, na prawdę nie wiem o co ci chodzi.
- On też jest prefektem naczelnym?
- Tak...
- No to już wiem dlaczego powiedział "Do zobaczenia Granger!". - Na twarzy rudzielca pojawił się złośliwy uśmiech.
- Daj spokój Ron. - Harry włączył się do rozmowy.
- I co tak długo robiłaś w tym pociągu, co? - Ron nie dawał za wygraną.
- To co należy do moich obowiązków! - Odgryzła się Miona. Czuła jak policzki palą ją ze złości. Wstała i szybkim krokiem opuściła Wielką Salę, biegnąc do pokoju wspólnego. Zatrzymała się dopiero przed portretem Starej Czarownicy, kiedy zdała sobie sprawę, że nie usłyszała hasła!
Świetnie. Pomyślała z goryczą i usiadła opierając się o ścianę.
- Oh, Granger, Granger.. - Usłyszała nad sobą głos Dracona - a wszyscy mają cię za taką inteligentną, a ty nawet nie potrafisz zapamiętać hasła. Musy-Świrusy. - Kobieta otworzyła oczy i otworzyła przejście do pokoju wspólnego. - Wchodzisz? - spojrzał na Hermionę i zobaczył, że w oczach błyszczą jej łzy. - Wszystko w porządku? 
- Tak. Dzięki. - podniosła się i weszła do środka.
Pokój ten był okrągły i bardzo duży. Na wprost drzwi stał wielki kominek, na środku duży stół i cztery wygodne fotele. Przez dwa okna sączyło się wieczorne światło księżyca . Ściany były beżowe i przyozdobione plakatami różnych drużyn Quidicha. Wyciągnęła z torby książkę i rozłożyła się w wygodnym fotelu.
Zasłoniła twarz lekturą, choć wcale jej nie czytała. Co się dzieje z Ronem? Dlaczego jest dla niej taki wredny? Poczuła gorącą łzę spływającą po policzku. Szybko ją starła. Nie będzie płakać przez tego drania. Chce być niemiły? Dobrze. Ona odpłaci mu tym samym. Wstała i skierowała się do dormitorium.
- Granger! Już sobie idziesz? - Draco stał pod ścianą z założonymi rękami. Zupełni o nim zapomniała. - Nawet mi nie podziękujesz?
- Już to zrobiłam. Ale skoro tak bardzo ci na tym zależy to jeszcze raz dziękuję. - odpowiedziała chłodno i poszła do sypialni.

***

Szedł przez ciemny las. Po kilku minutach przedzierania się przez gąszcz ujrzał niewielką polankę. Była symetrycznie okrągła, porośnięta zieloną trawą i kwiatami. Na jej skraju cicho bulgotał strumyk skryty w cieniu dwóch sosen. Jego uwagę przyciągnęła jakaś postać siedząca na kamieniu przy brzegu strumyka. Podszedł bliżej i zobaczył burzę brązowych włosów... Dziewczyna płakała. Zdawała się go nie zauważać. Jej wielkie czekoladowe oczy biły pustką, a na policzku błyszczała łza. Delikatnie starł ją czubkiem palca. Dziewczyna spojrzała na niego. Z jej oczu popłynęły kolejne łzy, niczym malutkie kryształki, a potem wtuliła się w niego cicho szlochając. Przytulił ją mocno do siebie. Czuł, że mógłby tak stać całą wieczność. Zamknął oczy. Gdy je otworzył zobaczył, że stoi na polance, przy brzegu strumyka... Lecz był tam sam. Nigdzie nie było ciemnowłosej dziewczyny. 

Draco otworzył oczy i zobaczył, że leży w łóżku. Obok słyszał spokojny oddech Erniego. Przetarł ręką oczy i usiadł. 
- Ja chyba zwariowałem.. - szepnął do siebie i uśmiechnął krzywo. - Śniłem o szlamie! Gorzej być nie mogło.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział II

 Hej Miśki!
Dodaję ten rozdział z nadzieją,
że może jednak ktoś to czyta..
Było by miło gdybyście
zostawili po sobie jakiś ślad
w postaci komentarzu...
Bardzo mi na tym zależy..
No i oczywiście piszcie mi
linki do Waszych blogów ;))
Nie przedłużam, miłego czytania.
Wasza Chriss ;3

~*~



Wiedziała, że na pewno nie będą zadowoleni tą wiadomością, ale Ron  przesadził. Od zawsze się kłócili ale jeszcze nigdy Ron nie był tak bezczelny! Co on sobie myśli?! Sam też był prefektem, na piątym roku i wtedy mu to nie przeszkadzało... Może to dlatego, że jej zazdrości? Na pewno... Nie będzie się tym przejmować. Założyła czarną szatę i wyjrzała za okno. Po kilku minutach pociąg zaczął zwalniać, więc wyszła na korytarz. Jej zadaniem było sprawdzenie, czy nikt nie został w pociągu, więc kiedy wszyscy tłoczyli się na peronie, ona ruszyła korytarzem podążając na koniec pociągu. Zaglądała do każdego przedziału i w kilku znalazła pudełko Fasolek Wszystkich Smaków, Egzemplarz "Proroka Codziennego", kilka papierków i nawet jedną skarpetkę. Zajrzała do ostatniego przedziału i zdziwiona zobaczyła chłopaka zwiniętego w kłębek. Po cichu weszła do środka. Młodzieniec był ubrany w czarną szatę, która podwinęła mu się, zakrywając twarz. Delikatnie ją zdjęła i odskoczyła ze wstrętem. Jasne, prawie białe włosy nonszalancko spadały na piękną twarz Dracona Malfoya. Kiedy tak spał wyglądał jak mały, bezbronny chłopczyk. Hermiona miała ochotę go przytulić, zaopiekować się nim... Co ona takiego robi?! Przecież to jest MALFOY! Pomyślała ze złością. Musi go obudzić... Podeszła bliżej i delikatnie nim potrząsnęła. Chłopak westchnął cicho, ale nadal spał. Potrząsnęła mocniej wołając go po imieniu.
- No dalej.. wstawaj! Pociąg zaraz ruszy, a ja muszę za chwilę być u profesor McGonagall!

Draco otworzył oczy i zobaczył nad sobą burzę brązowych włosów i wielkie czekoladowe oczy.
Zdezorientowany zamrugał kilka razy i usiadł. Na jego ustach pojawił się charakterystyczny ironiczny uśmiech.
- Kogo my tu mamy? Granger we własnej osobie! - Zachichotał i wyszczerzył zęby. - Zgubiłaś się? Twoja wielka głowa nie mogła zmieścić się w drzwiach i utknęłaś?
- Tak się składa, że moim zadaniem było sprawdzić pociąg i znalazłam ciebie. - odparła spokojnie ignorując szyderstwa Malfoya - A teraz się pospiesz. Pociąg zaraz odjeżdża. - To powiedziawszy odwróciła się na pięcie i wyszła.
- Zobacz jak brudzisz! - zawołał za nią - Zostawiłaś tu pełno szlamu!

Hermiona szła prosto przed siebie. Postanowiła, że będzie go ignorować. Nie da mu tej satysfakcji. Starała się nie słuchać obelg i wyzwisk wysyłanych pod jej adresem. Podniosła głowę do góry i z uśmiechem wsiadła do powozu. Po chwili zobaczyła jak blondyn wchodzi koło niej. Powóz ruszył.
Świetnie... Teraz będzie musiała siedzieć całą drogę do szkoły sam na sam z Malfoyem. Westchnęła ciężko i utkwiła wzrok w zamku.

Jak ona może go tak ignorować?! Nikt jeszcze się tak nie zachował. To obraza jego godności! I pomyśleć, że to zwykła szlama... Znudziło mu się wymyślanie wyzwisk pod jej adresem, więc zaczął się jej przyglądać. Była nawet ładna... smukła sylwetka, długie nogi, a twarz? Niezwykła... taka oryginalna, nieskazitelna... I jej włosy prychnął cicho. Ile razy się z nich naśmiewał. A teraz zauważył, że nawet jej taki pasują. Podniósł wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Ona też mu się przyglądała, a on? On utonął w tych wielkich, czekoladowych oczach...

Patrzył na nią. Patrzył i nic nie mówił. Poczuła na sobie jego wzrok i ze zdumieniem stwierdziła, że się jej przygląda. Ale nie z pogardą, czy obrzydzeniem. Przyglądał się jej z zaciekawieniem i zdumieniem. Obserwowała go przez cały czas. Kiedy ich spojrzenia się spotkały widziała jak wpatruje się w jej oczy. W jego własnych widziała swoje odbicie, ale spojrzała głębiej i zobaczyła wiele emocji, które błyskały w tych pięknych szarych oczach. Najpierw zdumienie, potem złość, ciekawość, szyderstwo i wesołe ogniki radości. Po chwili jego usta rozciągnęły się w ironicznym uśmieszku. Spuściła wzrok, by nie dojrzał w nim smutku.
Powóz właśnie się zatrzymał przed wejściem do Wielkiej Sali. Wyszli z powozu i podeszli do drzwi. Draco je otworzył i wpuścił Hermionę do środka zamykając za sobą drzwi. W końcu był arystokratą, a tacy są zawsze dżentelmenami, nawet dla takich szlam jak Granger. Zaśmiał się pod nosem i ruszył korytarzem.

 ~*~

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział I


 Draco Malfoy pospiesznie narzucił na siebie płaszcz i wyszedł z domu. W uszach ciągle słyszał krzyk tej biednej dziewczyny. Zaraz.. jak ona miała na imię?  Becky? Zresztą mniejsza o nią. Już nigdy jej nie zobaczy.. Pokręcił głową jakby chciał odgonić wstrętne myśli. Powinien się cieszyć.. W końcu wraca do Hogwartu.. zostawi za sobą wszystko związane z Czarnym Panem i Śmierciożercami. Zacznie od nowa.. Leczy czy potrafi? Musi. Jeśli chce skończyć z przeszłością, to musi. Włożył ręce do kieszeni i w jednej z nich poczuł kartkę pergaminu. Wyciągnął ją i uśmiechnął się na jej widok. Był to list od profesor McGonagall informujący o tym, że został prefektem swojego domu. Zaśmiał się pod nosem. On i bycie prefektem.. Schował list do kieszeni i przeszedł przez barierkę między numerem 9 i 10. Wszedł do czerwonego pociągu i zaczął się przepychać przez tłum pierwszoklasistów. 
- Draco! Mój drogi zaczekaj na mnie!
Powoli się odwrócił i zobaczył Pansy Parkinson, pędzącą prosto na niego. Czym prędzej się odwrócił i pobiegł na koniec pociągu krzycząc, że chce zostać sam. Wszedł do ostatniego przedziału i zasunął zasłonki. Wreszcie sam. Podciągnął nogi pod brodę i objął je rękami, wpatrzony w widok za oknem.


 ♥♥♥


  Hermiona stanęła przy bramce pomiędzy peronem 9 i 10 na King's Cross i niby od niechcenia się o nią oparła. Ledwie zdążyła mrugnąć, a już stała patrząc na czerwoną lokomotywę "Ekspresu Hogwart" na peronie z numerem 9¾. 
- Hermiono!
- Tutaj!
Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła Harry'ego i Rona energicznie machających do niej rękami. Hermiona chwyciła swój wózek i popchnęła go w kierunku przyjaciół. Każdemu z nich rzuciła się na szyję, na co Ron cały się zarumienił i bąknął coś o "braku miejsca". Tak więc weszli do pociągu rozglądając się za pustym przedziałem, który znaleźli na samym końcu Ekspresu. 
- Opowiedz jak było w Hiszpanii - zagadnął Harry, kiedy zasunęli zasłonki i usiedli na wygodnych siedzeniach.
- Ohh, było wspaniale! - odparła Hermiona - Niesamowity kraj! Oczywiście spotkałam mnóstwo tamtejszych czarodziejów. To niesamowite jak tam radzą sobie z mugolami.. A jak wam minęły wakacje?
Harry spędził całe dwa miesiące w Norze i przeżył chyba najlepsze wakacje w swoim życiu, z dala od Dursley'ów. 
- Było wspaniale! Niesamowite ile...
- Słuchaj Hermiono, - przerwał Harry'emu Ron - kiedy pisałaś do nas z tej.. ee.. Hiszpanii, to chciałaś nam coś powiedzieć pamiętasz?
- Aaa.. no tak.. No więc ja.. yyy... Zostałam prefektem... - spojrzała na nich niepewnie, ale oni wyglądali na niezbyt zaskoczonych tą informacją. 
- Tak jak myślałem. - Powiedział znużonym głosem Ron - "Z drogi jestem PREFEKTEM" - Powiedział piskliwym głosem i wybuchnął śmiechem.
- Nie przejmuj się nim Hermiono - odparł szybko Harry. - Bardzo się cieszymy, że jesteś prefektem. 
- Ależ oczywiście - zachichotał Ron - Nawet nie wiesz jak bardzo Wasza Wysokość!
- Pójdę się już przebrać - powiedziała Hermiona i pospiesznie wyszła z przedziału.