środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział XIII

Hermiona Granger siedziała na parapecie w swoim dormitorium i w zadumie przyglądała się gwiazdom błyszczącym na czarnym niebie. Co robiła? Rozmyślała. Jak co nocy. Męczące koszmary nie pozwalały jej zmrużyć oczu na dłużej niż pół godziny. Dlaczego jej życie tak nagle wywróciło się jej o góry nogami? Dlaczego, kiedy w końcu znalazła chłopaka, na którym zależy jej bardziej niż na kimkolwiek innym, nie może być z nim szczęśliwa? Podobne pytania kłębiły się w jej głowie bezowocnie szukając odpowiedzi. Wiedziała jedno: kochała Dracona i za wszelką cenę musiała go chronić. Już wystarczająco dużo wycierpiał od Voldemorta. Nikt nie zasługiwał na taki los. No i jest jeszcze Ron...Jej biedny Ron... Westchnęła cichutko i zamknęła oczy. Musiała przysnąć, bo gdy otworzyła powieki, poraziło ją światło wschodzącego słońca. Wstała i przeciągnęła się szeroko ziewając. Zerknęła na zegarek i z przerażeniem stwierdziła, że zaraz spóźni się na śniadanie! W pośpiechu wciągnęła szkolną szatę i wybiegła z dormitorium, gnając do Wielkiej Sali.

~*~

Hermiona otworzyła drzwi swojego dormitorium i z przerażenia wszystkie książki wypadły jej z rąk. Jej oczom ukazał się straszny widok. Wszystkie jej rzeczy leżały porozwalane na podłodze, w powietrzu unosił się kłąb pierza z porozrywanych poduszek, które rozwiewał wiatr wpadający przez roztrzaskane okno. Pośród całego bałaganu na łóżku leżała nieskazitelnie biała koperta. Na drżących nogach podeszła do tapczanu i wzięła list. Szybkim ruchem rozdarła drogi papier i zaczęła czytać:

Cześć Maleńka!
Domyślam się, że ten widok Cię zdziwił. Podoba mi się to całe przedstawienie.
Potraktuj to jako ostrzeżenie. Poluję na Ciebie, więc postaraj się, bym miał miłą zabawę. Lubię pobawić się swoją ofiarą, a Ty jesteś idealną kandydatką. 
P.S Pamiętaj o swoim chłoptasiu. Czasem przez przypadek może stać mu się krzywda...
~Łowca

Gdy tylko skończyła list spłonął w niebieskich płomieniach. W głowie jej zawirowało, a w piersi poczuła niemiły uścisk. Zaczerpnęła głęboko powietrza i podparła o ścianę. Musi wyjść na dwór. Natychmiast. Dowlokła się do schodów i możliwie szybko je pokonała. Jak w amoku otworzyła wrota i wyszła na błonia. Zamknęła oczy i rozkoszowała się powiewem wiatru na skórze. Oddech jej się uspokoił, a w głowie przestało wirować. Powolutku ruszyła w kierunku jeziora. Wtedy coś poruszyło się w pobliskich krzakach. Odruchowo sięgnęła za szatę w poszukiwaniu różdżki, ale nie mogła jej znaleźć. Szybko się odwróciła i ujrzała napastnika. Był to wysoki i barczysty mężczyzna z zasłoniętą przez kominiarkę twarzą. Poczuła przypływ adrenaliny w żyłach i momentalnie zaczęła uciekać. Usłyszała świst miotły i już po chwili potężne ramiona bandziora poderwały ją do góry. Przerażona zaczęła analizować sytuację. Lecieli nad wodą, więc upadek z tej wysokości nie powinien być śmiertelny... Lecz musi również zrzucić oprawcę inaczej ten ją złapie. Spięła mięśnie i wcisnęła łokieć prosto w twarz mężczyzny. Ten zawył z bólu i puścił ją osłaniając twarz. Czekając na ten moment zaczęła spychać go z miotły. Napastnik odmachnął się uderzając ją w brzuch, w momencie, gdy kopnęła go w krocze. Kopniak był wystarczająco silny by zrzucić go z latającego pojazdu, lecz siła odrzutu i zawroty głowy sprawiły, że i ona spadała na dół. W czasie szamotaniny miotła zmieniła kurs i już po chwili poczuła mocne zderzenie z twardą ziemią. Turlała się w dół po pagórkowatym zboczu ocierając się o drzewa i hacząc o krzaki. Cała poobijana wpadła do lodowatej wody. Poczuła jak zimna ciecz wlewa jej się przez otwarte usta i zalewa płuca niszcząc pozostałości tlenu. W przebłysku świadomości zaczęła młócić nogami wodę rozpaczliwie próbując wydostać się na powierzchnię. Udało się! Poczuła lodowaty powiew wiatru i zaczęła się krztusić wypluwając wodę. Resztkami sił doczołgała się do brzegu. Tam padła nieprzytomna.

~*~

Draco zbulwersowany chodził w tę i z powrotem po pokoju wspólnym prefektów naczelnych. Nie rozumiał co takiego się wydarzyło. Zastanawiał się dlaczego Hermiona się od niego odsunęła. Myślał, że coś dla niej znaczy. Lecz stało się to, czego tak bardzo się bał. Odrzuciła go. Nie mógł tu dłużej wytrzymać, więc ruszył w kierunku wyjścia. Już po chwili kierował się w stronę starego dębu. Usiadł pod nim i oparł się o gruby pień. Wpatrywał się w spokojną taflę jeziora. Nagle coś przykuło jego uwagę. Bezkształtny kontur leżał na brzegu co chwilę podmywany przez falę. Zaciekawiony ruszył w tamtym kierunku. Im bliżej podchodził, tym wyraźniej widział. "Tam ktoś leży!"- przeleciało mu przez głowę. Coraz bardziej zaniepokojony zaczął biec. Zatrzymał się przed bezwiednym ciałem. Ciałem dziewczyny. Z jego ust wydobył się wrzask strachu i bólu. Chwycił na ręce wątłe ciało Hermiony i szybko przeniósł ją na trawę. Przyłożył głowę do piersi dziewczyny nasłuchując oddechu. Żyła. Westchnął z ulgą i rozpiął koszulę. Następnie okrył przemoczoną czarownicę.
-Draco?- Z jej ust wydobył się zachrypnięty szept. 
-Cii.. Już ci nic nie grozi. Kto ci to zrobił? 
-Nie!- Gwałtownie się odsunęła i krzyknęła z niesłychaną siłą.- Musisz stąd usiekać! Szybko! Nie może cie znaleźć. Nie może... - Osłabiona znów opadła na ziemię i zamknęła oczy.
W tym momencie Draco zobaczył postać wchodzącą do Zakazanego Lasu. Nie zastanawiając się długo podniósł się z ziemi.
-Nie ruszaj się stąd.- Rzucił w kierunku dziewczyny i już po chwili biegł w kierunku puszczy. 
Kiedy znalazł się w cieniu drzew zwolnił, by nie robić niepotrzebnego hałasu. Zobaczył ciemną sylwetkę bardzo blisko siebie. Szybko ukrył się za jednym z drzew. Mężczyzna, gdyż to na pewno był przedstawiciel płci męskiej, zataczał się i wyglądał na rannego. Do tego cały ociekał wodą. Nie miał wątpliwości, że to właśnie on zaatakował Granger. Wyciągnął różdżkę i wyłaniając się zza drzewa oszołomił zdezorientowanego mężczyznę. Ściągnął z jego głowy kominiarkę i uważnie przyjrzał się jego twarzy. Draco był pewny, że widzi go po  raz pierwszy w życiu. Szybkim ruchem podwinął rękaw koszuli napastnika i jego oczom ukazał się tak dobrze mu znany Mroczny Znak.
-Zobaczymy co powie na to nasza kochana pani dyrektor.- Mruknął pod nosem blondyn, po czym po rzuceniu zaklęcia lewitującego ruszył w drogę powrotną. 

~*~

Witajcie!
Sama w to nie wierze, ale to chyba rzeczywistość XDD
Wstawiam nowy rozdział z dedykacją dla Oldenii Malfoy z bloga Klik
Gdyby nie ona, pewnie długo, długo nie wznawiałabym tej historii...
Cóż, pozostaje mi liczyć na kilka komentarzy ♥
Chciałabym jeszcze zaprosić Was na mojego drugiego bloga. Inna historia inne wrażenia ;))))
Może tam też zostawicie coś od siebie :*  http://what-happens-when-darkness-returns.blogspot.com

wtorek, 9 czerwca 2015

Przerwa

Witajcie Kochani.
Nie jest mi łatwo to pisać, bo uwielbiam Was i Wasze zaangażowanie w czytanie mojej historii. Jestem Wam wszystkim bezgranicznie wdzięczna za każdy komentarz i drobny znak, że ktoś czytał moje wypociny. Niestety brak czasu, weny i zaniedbanie Was, drodzy Czytelnicy, zmusza mnie do chwilowego zawieszenia bloga. Piszę chwilowego, ponieważ planuję wznowić swoją działalność we wakacje, czyli za około miesiąc. Mam głęboką nadzieję, że kiedy znów wrócę do pisania, nie zabraknie Was i słów otuchy, które mi dodajecie. Bardzo przepraszam wszystkich, którym jeszcze nie odpowiedziałam na komentarze. Obiecuję, że zrobię to jak najszybciej. Proszę o wybaczenie tych, którzy czekali na kolejny rozdział i się go nie doczekali. Wierzę, że mi wybaczycie.
No cóż. Do zobaczenia! ♥✋

czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział XII

Szedł wpatrując się w jasną poświatę bijącą od srebrnego lisa. Po chwili zorientował się, że wyszedł z Zakazanego Lasu. Patronus zatrzymał się parę metrów od niego i zniknął. Podszedł do miejsca, w którym widział go po raz ostatni i jego oczom ukazał się stary, zepsuty but. 
"Świstoklik" - przemknęło mu przez głowę. Bez chwili wahania chwycił przedmiot. Poczuł gwałtowne szarpnięcie w okolicy pępka, a świat dookoła niego zawirował. Już po paru sekundach poczuł grunt pod stopami. Stał przed dużym, bogato urządzonym domem. Wszedł po marmurowych schodach i otworzył mosiężne drzwi. Kierowany instynktem ruszył długim korytarzem, zmierzając do uchylonych drzwi, spod których sączyło się delikatne światło. Pewnie wszedł do środka. Jego oczom ukazał się wysoki fotel, kominek z wesoło trzaskającym ogniem i postać wpatrzona w niego z błyskiem w szkarłatno-czerwonych oczach.
- Witaj przyjacielu. Wreszcie się spotykamy. - wysoki, zimny głos sprawił, że mimowolnie przeszedł go dreszcz. 
- To niemożliwe... - wyszeptał wpatrując się w mężczyznę.
- A jednak. To ja pisałem do ciebie, podpisując się jako twój przyjaciel. To ja zmusiłem cię byś skrzywdził swoją koleżankę. To ja pokazałem ci te wszystkie obrazy. A teraz sprowadziłem cię tutaj... Jesteś mi potrzebny i będziesz mi służył.
- Tak panie...
- Idź i sprowadź mi tu dziewczynę. Chcę ją żywą. Możesz zastosować dowolne metody. Niepotrzebnych zabij.
Obudziła się z krzykiem. Tuż przy swojej twarzy ujrzała oczy Malfoy'a.
- Cii... Już dobrze... To był tylko sen... - Szeptał kojące słowa wprost do jej ucha. Spojrzał w jej wielkie, przerażone oczy i delikatnie pogłaskał po twarzy.
- Draco! On... On chce mnie. Jestem Wybranką! On ma Rona! - Nie panowała nad głosem, w którym wyraźnie pobrzmiewały nutki histerii. - To wszystko prawda!
- Hermiono? - objął ją mocno, intensywnie się w nią wpatrując. - Nic ci nie będzie. Nie pozwolę mu cię skrzywdzić. Ale teraz powinnaś odpocząć. Jutro coś razem wymyślimy, dobrze? - Wstał i skierował się do wyjścia.
- Draco?
- Tak?
- Zostaniesz ze mną?
- Ohh... No jasne. - Położył się koło niej i objął w pasie.
Po chwili dziewczyna słodko spała w jego ramionach. "A więc jednak to ona" pomyślał i zasnął nękany koszmarami związanymi z pewną kasztanowłosą dziewczyną...

~*~

Obudziła się w swoim dormitorium. Spojrzała na pustą przestrzeń koło niej i uśmiechnęła się smutno. Został przy niej. Pomógł jej się uspokoić i przypilnował by zasnęła. Przypomniała sobie wszystkie wspólnie spędzone chwile, każdy pocałunek, czy choćby dotyk jego palców na skórze... 
Musi z tym skończyć. Kochała go. I dlatego musiała go zranić. Dla jego dobra. Lepiej żeby jej nienawidził... Po jej policzku spłynęła samotna łza, którą od razu wytarła. Musi go chronić. Nie wolno jej narażać go na bezpieczeństwo. Ubrała się i z dumnie podniesioną głową wyszła z dormitorium. 
- Hej! - usłyszała jego piękny głos tuż za swoimi plecami. Przyśpieszyła. - Co jest? Już nawet przywitać się to nie łaska? - Wyprzedził ją i zagrodził jej dalszą drogę.
- Przesuń się Malfoy! Śpieszę się!
- Możemy pójść razem...
- Raczej w to wątpię. - Przerwała mu ze znudzeniem. - Umówiłam się z Harrym.
- Tak? To leć do swojego Pottera. 
- Właśnie mam taki zamiar. A teraz przesuń się, jeśli łaska. - Ominęła go i nie odwracając się za siebie wyszła na korytarz.
Draco stał chwilę wpatrując się w miejsce, w którym dopiero co stała. Westchnął i ze złością kopnął krzesło stojące koło niego. 
- Co ja jej takiego zrobiłem?! - Zapytał sam siebie. - A z resztą... Co się ze mną dzieję?! Przejmuję się jakąś durną szlamą.
"Szlamą, którą kochasz" - odezwał się głosik w jego głowie. Szybko wyrzucił tą myśl z głowy. 

~*~

Wreszcie dodaję kolejny rozdział! 
Przepraszam, że taki krótki, ale wena mnie opuściła :c
Obiecuję, że postaram się regularniej dodawać kolejne rozdziały! ♥
Ale pamiętajcie, że bez Waszej motywacji, będzie trudno ;)))
Dlatego proszę o pozostawienie po sobie śladu w postaci komentarzu ;33
Wystarczy nawet zwykła buźka! 
Włączam możliwość komentowania z anonima, więc piszcie śmiało! 
~Chriss

poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział XI

Hermiona siedziała w miękkim fotelu i przewracała strony książki z Numerologii. Była tak zajęta lekturą, że nie usłyszała Malfoya wchodzącego do pokoju.
- Jak się dziś czuje Panna Co To Wszystko Wie? - Zapytał z szyderczym uśmieszkiem.
- A co to obchodzi takiego gbura jak ty? - Odpowiedziała mu pięknym za nadobne.
- Nie no.. Z tym gburem to już przesadziłaś!
- Ha! Teraz już wiem jak będę cię nazywać!
- Teraz tak na serio pytam - jak się czujesz? - W jego głosie dało się wyczuć lekką nutę troski.
- Już jest okey. - Odpowiedziała zadowolona z tego, iż tak się o nią troszczy. - Dziękuję ci.
- A mogę wiedzieć za co?
- Za to, że przy mnie byłeś. I za to, że się mną opiekujesz.
- Bo się zaraz rozpłaczę szlamciu. - Puścił do niej oko i uśmiechnął się szarmancko.
- To ty idź się wypłacz, a ja zmykam na lekcje.
- Lekcje? Przecież eliksiry są dopiero za godzinę. - Hermiona wstała i pomachała mu książką od Numerologii. - No tak. Panna Mądrala chodzi na wszystkie przedmioty.
- Wcale nie na wszystkie. Z resztą ja chcę się wykształcić, w przeciwieństwie do ciebie Malfoy. - Otworzyła drzwi i wyszła na korytarz.
- Nie dostanę buziaka na 'do widzenia'?
- Tylko w snach. - Uśmiechnęła się szeroko i ruszyła na lekcje.

~*~

Ron obudził się w lesie. Wstał i rozprostował kości. "I co teraz" pomyślał i zaczął chodzić w kółko. Nagle usłyszał szelest liści. Wyciągnął różdżkę w pogotowiu i zastygł w bezruchu. Po chwili jego oczom ukazał się srebrny lis. Patronus zgrabnie go okrążył i zatoczywszy łuk zawrócił. Ron jak zahipnotyzowany  ruszył za nim, chowając różdżkę do kieszeni. 

~*~

- Draco! Nie możesz go rozgniatać! Czy ty umiesz czytać?! Tu jest napisane "POTNIJ czyraka w drobne paseczki". Spieprzysz cały eliksir!
- Nie czepiaj się! Każdemu może się pomylić!
- Ohh...Za jakie grzechy muszę pracować akurat z tobą?!
- Możesz mi wierzyć, że wszystkie dziewczyny, które tu się znajdują oddałyby wszystko, by być ze mną w parze.
- Najwidoczniej nie zaliczam się do tych "wszystkich".
- Nie przesadzaj!
- Nie zapominaj, że już raz przez ciebie mieliśmy szlaban!
- Tak, tylko, że tym razem chciałbym go dostać jeszcze raz. - Posłał jej olśniewający uśmiech.
- Co masz na myśli?
- Wiesz... Moglibyśmy wykorzystać ten czas w bardzo ciekawy sposób... Sama pomyśl - cały długi wieczór, zamknięci, sami... Czegóż chcieć więcej?
- Zboczeniec.
- Hej! Ja nic takiego nie powiedziałem! To twoja wyobraźnia podsuwa ci zboczone pomysły, nie moja. - Wyszczerzył się do niej, odsłaniając rząd białych zębów.
- To o czym ty myślałeś?
-Tego ci nie powiem. Nie po tym jak oskarżyłaś mnie o zboczenie, choć nic nie powiedziałem.
- Widzę, że poprzedni szlaban zbyt wiele was nie nauczył. - Usłyszeli lodowaty głos Snape'a tuż przy swoich uszach. - Jak na razie nie zrobiliście nic, mimo, że reszta klasy już prawie skończyła. Szlaban. Dziś o 16.00 u mnie w gabinecie. 
- Zabiję cię Malfoy! - Wrzasnęła Hermiona, gdy tylko nauczyciel się oddalił. - Jak ja cię nienawidzę!
- A ja cię wręcz ubóstwiam, szlamciu. - Znów się do niej uśmiechnął, a ona naburmuszona odwróciła się do niego i zabrała za krojenie składników.

~*~

Punktualnie o 16.00 zapukali do gabinetu Snape'a. Usłyszeli krótkie "Wejść!" i otworzyli drzwi. 
- Połóżcie różdżki na biurku. Świetnie. A teraz chodźcie ze mną. - Opuścili pokój i ruszyli na drugie piętro. Hermiona wymieniła zdumione spojrzenia z Draconem. Postrach Hogwartu otworzył przed nimi drzwi łazienki prefektów, wpuszczając ich do środka. 
- Dzisiaj dostaniecie inne zadanie. Mam nadzieję, że czegoś was ono nauczy. - Uśmiechnął się jadowicie. - Będziecie czyścić łazienkę. Tam są środki dezynfekujące i płyny do czyszczenia. Kiedy skończycie macie wyszorować płytki w wannie. I nie wolno wam wypuścić wody!
- Ale panie profesorze, będziemy mokszy!
- To się rozbierzecie, panno Granger. - Uśmiechnął się jeszcze bardziej szyderczo. - Tam są ręczniki. O 21.00 was wypuszczę i lepiej żeby toaleta lśniła czystością! - Snape wyszedł i zamknął drzwi.
- Świetnie! Po prostu świetnie Malfoy! 
- O co ci chodzi?! To moja wina?
- Tak! Właśnie twoja! 
- No może rzeczywiście...Ale wiesz, w końcu to dużo czasu... Jak się uwiniemy, będziemy mogli go spożytkować w całkiem przyjemny sposób... 
- Jesteś okropny! Lepiej zabierz się za sprzątanie. - Hermiona chwyciła szmatkę i płyn do mycia podłogi. Draco przez chwilę stał i przyglądał się jej zgrabnym kształtom. Poczuł miłe ssanie w okolicach żołądka. Szybko odwrócił wzrok i zabrał się za czyszczenie umywalek, po drugiej stronie pomieszczenia. 
Po godzinie sprzątania została im tylko wanna. Stanęli przy jej brzegu i westchnęli. 
- No to, jak to rozwiążemy? - Zapytał Draco.
- Masz jakieś propozycje?
- Mam. Na przykład ty się rozbierzesz i wskoczysz do wanny, a ja będę cię podziwiał. - Uśmiechnął się łobuzersko.
- I ty nie jesteś zboczony?
- Ani trochę. Jestem tylko mężczyzną, a ty piękną kobietą. Nic na to nie poradzę. - Hermiona poczuła, że się rumieni. Draco Malfoy właśnie powiedział, że jest piękną kobietą! 
- Od kiedy to gustujesz w szlamach? - Zapytała, ale od razu tego pożałowała. Na twarzy chłopaka pojawił się grymas złości i smutku. - Wybacz, to było chamskie. Mam lepszą propozycję. To ty się rozbierzesz i wyczyścisz tą wielką wannę, a ja będę tu sobie siedzieć i ci się przyglądać.
- Wiem, że jest to twoje marzenie, ale niestety cię rozczaruję. Proponuję, żebyśmy zabrali się za to razem. 
- Niech będzie. Ale ja wchodzę w ciuchach. 
- A jak później wrócisz? 
- Hmm... To dobra, wygrałeś. - Wstała i rozpięła spodnie. Draco zesztywniał wpatrzony w nią jakby był zahipnotyzowany. 
- Hej ty! - Pstryknęła mu palcami przy twarzy. - Tobie też radziłabym zrzucić wdzianko. I odwróć się jeśli łaska. - Chłopak zażenowany odwrócił się tyłem. Zauważył duże lustro, a w nim odbicie pięknej Gryfonki. Uśmiechnął się pod nosem i ściągnął bluzkę, obserwując jak dziewczyna zostaje w samej koronkowej bieliźnie. Miona wskoczyła do basenu i popłynęła na drugą stronę. Draco również wskoczył do wody i zabrali się za szorowanie płytek. 
Kiedy skończyli zaczęli wypuszczać brudną wodę i zastępować ją czystą. Na koniec dolali płynu o zapachu lawendy i zakręcili kurki.
- Wiesz, do 21.00 jeszcze kupa czasu... - Blondyn przerwał panującą ciszę. - Masz jakiś pomysł jak go wykorzystać?
- Wybacz, ale teraz myślę wyłącznie o wygodnym łóżku i chwili relaksu. 
- Da się zrobić. - Puścił do niej oko i dokładnie zlustrował wzrokiem. Wyglądała naprawdę ślicznie z burzą mokrych loków, w czarnej bieliźnie... Podpłynął do niej i delikatnie odgarnął zbłąkany kosmyk za ucho. - Ale ślicznie wyglądasz. - westchnął i lekko się zarumienił. 
- Tak sądzisz? Pewnie mówisz to wielu dziewczynom. - Bardzo się starała ukryć gorzkie rozgoryczenie wywołane tym stwierdzeniem. 
- Skąd możesz to wiedzieć? - Uśmiechnął się w duchu. Była zazdrosna. Uniósł jej podbródek, zmuszając ją tym samym do spojrzenia mu w oczy. - Rzeczywiście mówiłem to wielu dziewczynom. - Spuściła wzrok, by nie dojrzał  w jej oczach zawodu. - Ale tylko tobie powiedziałem to całkiem szczerze. - Pocałował ją. Był to bardzo krótki, ale bardzo słodki pocałunek. Odsunął się delikatnie, by zobaczyć jej reakcję. Uśmiechała się. A w jej oczach błyszczało pożądanie. Przywarła do niego całym ciałem. Rozchyliła jego wargi i musnęła językiem jego lśniące zęby. On nie był jej dłużny i już po chwili ich języki splotły się w rytmicznym tańcu. Kiedy w końcu się od siebie odsunęli, oboje ciężko dyszeli, a na twarzach mieli rumieńce. 
- Chyba powinniśmy opuścić tą wannę...
- Tak, racja. - Wygramolili się na brzeg, a tam Draco położył Hermionę na podłodze i znów pocałował. Później zaczął wodzić miękkimi ustami po jej policzku, linii szczęki, szyi... Czuła jego ciepły oddech na dekoldzie. Chłopak nie zaprzestał pieszczot, czując jak jej piersi robią się nabrzmiałe od podniecenia. Westchnęła cichutko i wpiła się w jego usta, masując umięśnione plecy... Nagle usłyszeli szczęk otwieranych drzwi. Natychmiast od siebie odskoczyli w chwili, gdy Snape wszedł do środka. Zatrzymał się na widok Hermiony stojącej w zmysłowej bieliźnie, ociekającej wodą, lecz szybko się otrząsnął.
- Widzę, że właśnie skończyliście? - Zapytał i rozejrzał się po pomieszczeniu. - No dobrze. Ubierzcie się. Jesteście wolni. Podał im ich różdżki i wyszedł z łazienki. 

 

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział X

Wreszcie dodaję kolejny rozdział. Wiem, że trwało to bardzo długo, ale niestety nie mam czasu! Obiecuję, że się poprawię! ♥
Korzystając z okazji zapraszam na nowego bloga --->  http://drugie-zycie-christine.blogspot.com/
~Chriss

 ~*~

To co się z nim działo było straszne. Czasami tracił świadomość, innym razem zupełnie nie pamiętał co się z nim działo. Niemal przyzwyczaił się do oszałamiającego bólu głowy. Lecz najgorsze były wizje. Wtedy stawał się kimś zupełnie innym. Kimś złym. I wtedy robił straszne rzeczy. Kiedyś Harry miał podobne objawy, kiedy Voldemort zaczął wnikać w jego świadomość. Ale to nie możliwe. To wyobraźnia płatała mu figle. Bo jakim cudem Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać mógłby wchodzić do jego umysłu? Zginął. Nie ma go. A te wszystkie straszne obrazy to tylko skutek przeżyć. Voldemort nie żyje i nie może nic już zrobić. Trochę się uspokoił. Usiadł pod wysoką sosną i oparł się i jej twardy pień. Nie wróci. Nie może. Skoro jest chory psychicznie, stanowi zagrożenie dla reszty. Może powinien ruszyć w świat? Nie.. Wtedy zagrażałby innym. Ewentualnie mógłby zgłosić się do Świętego Munga. Zrobi to jeśli dojdzie do jeszcze jednego ataku. Uspokojony zamknął oczy i zasnął opierając się o wysokie drzewo.

~*~

- Jak się czujesz? - Ujrzała bladą twarz Malfoy'a tuż przy swojej buzi.
- Kręci mi się w głowie. I mam tam totalny mętlik!
- Napij się. - Chłopak podał jej szklankę z wodą.
- Dzięki. Jak długo tu jesteś?
- Siedzę od trzech godzin. W końcu się ocknęłaś...
- Co się właściwie stało?
- Nie pamiętasz nic?
- Pamiętam! I to nawet więcej niż potrzebowałam. W mojej głowie pojawiło się pełno zmodyfikowanych wspomnień i historii!
- No więc... Zostałaś zaatakowana. - Głos mu się załamał. Hermiona spojrzała na niego i dostrzegła ból tak wyraźnie malujący się na jago pięknej twarzy.
- Przez Rona, prawda?
- Tak. - Draco zacisnął pięści, aż zbielały mu knykcie.
- A ty mnie znalazłeś. I przyniosłeś tutaj.
- Pamiętasz to?
- Oczywiście. Mogę ci zadać pytanie?
- Dawaj. - Uśmiechnął się delikatnie i chwycił ją za rękę.
- Co się wydarzyło wieczorem. Kiedy pokłóciłam się z Ronem?
- Noo... Byłaś zdołowana. I dość szybko poszłaś do siebie... - Poczuła, że mocniej ścisnął jej dłoń.
- Rozmawiałeś ze mną. - Mówiła szeptem uważnie mu się przyglądając. - I mnie przytuliłeś. A potem... Potem mnie pocałowałeś. - Tu uśmiechnęła się zapatrzona w przestrzeń. - A może to był tylko sen?
- Ja... Ja nie rozumiem, dlaczego to pamiętasz... - Ścisnął ją tak mocno, że jęknęła z bólu. - Przepraszam! - Szybko cofnął rękę. - Chyba muszę już iść...
- Nie! Proszę... Ni zostawiaj mnie... - Oczy zaszły jej łzami. Te piękne, wielkie oczy. Draco powoli dotknął jej policzka.
- Nie zostawię. Obiecuję. - Po tych słowach pocałował ją. Bardzo delikatnie i bardzo słodko.
- Nie! - Hermiona odsunęła się po chwili z przerażonym wzrokiem.
- Co znów zrobiłem nie tak? - Jęknął z żalem blondyn.
- Nie ty... Jeśli to wspomnienie było prawdziwe, to inne również!
- Zupełnie nie mam pojęcia o czym...
- Miałam wspomnienie. Z dzieciństwa. W tym wspomnieniu miałam brata, a moi rodzice byli czarodziejami.
- Więc co się z nimi stało?
- Zginęli. A dokładniej... Voldemort ich zabił. Na moich oczach. - Poczuła, że z oczu płyną jej gorące łzy.
- Hej.. - Uniósł jej podbródek zmuszając ją tym samym do spojrzenia mu w oczy. - Wyjaśnimy to. A teraz się prześpij. Potrzebujesz snu. - Pocałował ją w czoło i ułożył na poduszce.

~*~

A więc to prawda. Nie uda mu się jej chronić. Ale jak to możliwe, że udało się jej przełamać zaklęcie 'Obilviate' ... Wertował opasłe tomy ksiąg o zaklęciach. W żadnej nie znalazł nic pomocnego. Ze złością zamknął zakurzoną książkę. Teraz już rozumiał. To ona była Wybranką. To jej Voldemort szukał. Harry Potter i jego przepowiednia pomogły mu o niej zapomnieć. Potter ją uratował. Znowu on. Może i nieświadomie, ale jednak. Ale teraz nikt nie wie, że ON żyje... Hermiona jest w niebezpieczeństwie. Nie jest to przypadkiem, że została zaatakowana... Musi ją chronić.

~*~

Więc to ona! Dał się oszukać przez tyle lat! A był tak blisko...
Siedział w wysokim fotelu i leniwie obracał różdżkę w długich, białych palcach. Wizje go osłabiły. Nie rozumiał dlaczego... Ta dziewczyna musi mieć potężną moc! U jego boku byłaby cudowną czarodziejką! Ale jak ją dostać... Musi ją przegarnąć na swoją stronę. Taak... Jeśli nie po dobroci, to użyje siły. Zaśmiał się, a jego głos poniósł się echem po pustym pokoju.

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział IX

ROZDZIAŁ

W końcu, po długim czasie dodaję kolejny rozdział. Musiałam to zrobić, ponieważ moja Kochana Kiyoko Penguin mi zagroziła ;))  Tak więc miłego czytania! ♥
~Chriss

Czuł, że sunie w powietrzu. Po chwili stanął na brukowanej ulicy jakiegoś miasteczka.
- Glizdogonie! - Z jego ust odezwał się cichy i piskliwy głos. - Daj mi rękę! - Malutki człowieczek podbiegł do niego i wyciągnął lewą rękę, trzęsąc się ze strachu. Widniał na niej czarny wijący się wąż, który wysuwał się z czaszki. Dotknął znaku długim, białym palcem. Po chwili w powietrzy zaroiło się od postaci w czarnych pelerynach, które skłoniły zamaskowane głowy przed swym panem.
- Zniszczcie to miasto. Ma stanąć w płomieniach. Niech jego mieszkańcy poczują złość Lorda Voldemorta! - Wokół rozbrzmiały szydercze śmiechy i postacie rozeszły się w różne strony. Już po chwili powietrze wypełniły krzyki kobiet i dzieci. Ale nie interesowały go zabawy jego zwolenników. Sam chciał się zabawić. A przecież on najbardziej lubi rodziny... Znów uniósł się nad ziemię i poszybował w odległy koniec miasteczka. Stanął przed malowniczym domkiem. Zgrabnym ruchem długich, białych palców otworzył drzwi i wszedł do środka. Wyraźnie tutaj jeszcze nie dotarły krzyki mieszkańców miasta, ponieważ kobieta czytała jakąś książkę dwójce małych dziewczynek, a ojciec przysłuchiwał się im robiąc drewnianego konika na biegunach. Kiedy wszedł do środka, rodzice spojrzeli na niego ze zdziwieniem, które po chwili zmieniło się w strach. Mężczyzna wstał, a kobieta przytuliła córki. Poczuł, że na twarzy rozlewa mu się szyderczy uśmiech. Jednym machnięciem różdżki odsunął przerażonych rodziców i podszedł do dziewczynek. Kolejne machnięcie różdżki i dzieci leżały na ziemi oplecione niewidzialnymi linami. Z ust matki wydobył się przeraźliwy wrzask. Zaśmiał się głośno. Uwielbiał to robić.
- Crucio! - Po chwili dom wypełniły wrzaski bólu. Cofnął zaklęcie i z zadowoleniem patrzył na dwójkę malutkich ciał leżących u jego stóp bez życia. Odwrócił się w stronę rodziców.
- Avada Kedavra! - Najpierw zabił mężczyznę. Lubił patrzeć na ból i strach żony i matki. Ruszył w kierunku drzwi. Po raz ostatni machnął różdżką. Rozbłysło zielone światło i kobieta padła martwa na ziemię.

Ron obudził się zlany zimnym potem. Usiadł na łóżku i rozejrzał się dookoła. Był w swoim dormitorium.
- To tylko zły sen... - Zaczął uspokajać sam siebie. Wstał i otworzył okno. Głęboko wdychał orzeźwiające powietrze nieudolnie próbując przypomnieć sobie wydarzenia ostatnich kilku dni. Lecz napotkał tylko pustkę! Jakby urwał mu się film. Westchnął i opuścił pokój. Wyszedł na błonia i usiadł pod drzewem wpatrując się w jezioro.
- Ron? Co ty tutaj robisz? - Odwrócił się i zobaczył Ginny.
- Chciałem się przewietrzyć. A co ty tutaj robisz?
- Nie mogłam spa... Zaraz! - Na twarzy dziewczyny pojawiła się złość. - Ty chamie! Ty sadysto! Ty plugawa, złośliwa, tępa świnio! I jeszcze śmiesz ze mną rozmawiać?! Tak po prostu?! - Wymierzyła mu siarczysty policzek, a jej twarz poczerwieniała z gniewu. - Wiem, że to byłeś ty! Hermiona krzyczała przez sen! To ty jej to zrobiłeś! Jesteś egoistą i szaleńcem! - Po tych słowach odwróciła się na pięcie i wróciła do zamku.
Ron stał przy jeziorze i patrzył na oddalającą się siostrę. O co jej do licha chodziło? I co się stało Hermionie? Poczuł, że powinien pójść do Skrzydła Szpitalnego. Otworzył drzwi i zerknął w kierunku gabinetu pani Pomfrey. Nie paliło się tam żadne światło, więc pielęgniarka spała. Po cichu ruszył rzędem łóżek zerkając do każdego z nich. W ostatnim ktoś leżał. Poczuł niemiły ścisk w żołądku. Podszedł do śpiącej dziewczyny i z jego ust wydobył się okrzyk przerażenia. Patrzył na poranione ciało dziewczyny i zebrało mu się na wymioty. Wybiegł z sali pędząc w kierunku Zakazanego Lasu.

~*~

Siedziała przed kominkiem. Czuła zupełną pustkę. Czuła jak po policzku co chwila spływa samotna łza. Jej najlepszy przyjaciel... Ale dlaczego? Zawsze ją bronił, a teraz sam nazwał szlamą... I dlaczego to tak bardzo boli? Może się poddać... W końcu po co walczyć? Zamknie się w swojej ukrytej celi, z dala od innych, od bólu i cierpienia. Ktoś wszedł do pokoju. Chyba coś do niej mówi, ale starannie odgrodziła się od świata. I wtedy poczuła zimną, smukłą dłoń na swoim policzku. Podniosła głowę i ujrzała parę srebrno-szarych oczu. Wyrażały zdezorientowanie, troskę i nieme pytanie. Patrzył na nią tak czule... On wcale nie jest taki zły! Teraz to on przy niej jest. I nie nazywa jej szlamą... Nie wytrzymała. Z oczu zaczęły płynąć strumienie łez. A on zrobił coś czego nigdy się po nim nie spodziewała. Wziął ją na ręce i mocno przytulił. Wpiła się w jego usta zatapiając w pocałunku cały swój ból, smutek i cierpienie. O dziwo odwzajemnił pocałunek równie namiętnie. Dawał jej poczucie bezpieczeństwa , przy nim uciekały troski, a pojawiało się gorące uczucie. Był jej tarczą, jej opiekunem. Zasnęła w jego objęciach. Gdy się obudziła, chłopak zniknął. Od tamtego czasu ją unikał, a ona nie pamiętała co dla niej zrobił.
Ocknęła się w gabinecie lekarskim. Po policzku spływała łza. Bolała ją głowa. W sumie wszystko ją bolało. Co to na Merlina było? Skąd te wszystkie dziwne sny? Dlaczego zdeformowały się jej wspomnienia? Nic z tego wszystkiego nie rozumiała. I jeszcze ten okropny ból! Niewiadomo skąd pojawiła się pielęgniarka, która zaaplikowała jej dawkę leków przeciwbólowych. Znów osunęła się w niebyt...

czwartek, 25 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

Moi Kochani! 
W związku iż są Święta, chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia:


Wigoru na starość niczym u Gandalfa
Empatii dla innych jaką miała Ania Shirley
Szaleństwa pokroju Luny Lovegood
Odwagi równej tej u Kosogłosa
Łagodności rodem Łucji Pevensie
Yaskrawości na tle innych jak u Gatsby’ego
Charyzmy Augustusa Watersa
Hojności jak u Petroniusza

Śmiałości wzorem Don Kichota
Wytrwałości w czekaniu na miłość jak u Florentino Arizy
Inteligencji niczym Elizabeth Bennet
Ąbsurdalnie [:)] dobrego poczucia humoru Yossariana
Troskliwości Stasia Tarkowskiego  

A oprócz tego, by Wasze życie było jak:


 • dobra książka fantasy - żebyście poczuli magię świąt i uwierzyli w cuda;
• dobry kryminał – aby przy otwieraniu prezentów towarzyszył Wam dreszczyk emocji;
• dobra książka historyczna – żeby podczas chwil spędzonych w gronie rodziny nie zabrakło wspomnień i opowieści, które bawią i wzruszają;
• dobry romans – żebyście spędzili ten szczególny czas z osobami, które kochacie.

A poza tym, życzę Wam, żeby Wasze życie było jak dobra książka przygodowa – taka, od której nie możecie się oderwać i do której po latach wciąż będziecie chcieli wracać. 


Jeszcze raz: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!! ♥♥♥
~Chriss