środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział XIII

Hermiona Granger siedziała na parapecie w swoim dormitorium i w zadumie przyglądała się gwiazdom błyszczącym na czarnym niebie. Co robiła? Rozmyślała. Jak co nocy. Męczące koszmary nie pozwalały jej zmrużyć oczu na dłużej niż pół godziny. Dlaczego jej życie tak nagle wywróciło się jej o góry nogami? Dlaczego, kiedy w końcu znalazła chłopaka, na którym zależy jej bardziej niż na kimkolwiek innym, nie może być z nim szczęśliwa? Podobne pytania kłębiły się w jej głowie bezowocnie szukając odpowiedzi. Wiedziała jedno: kochała Dracona i za wszelką cenę musiała go chronić. Już wystarczająco dużo wycierpiał od Voldemorta. Nikt nie zasługiwał na taki los. No i jest jeszcze Ron...Jej biedny Ron... Westchnęła cichutko i zamknęła oczy. Musiała przysnąć, bo gdy otworzyła powieki, poraziło ją światło wschodzącego słońca. Wstała i przeciągnęła się szeroko ziewając. Zerknęła na zegarek i z przerażeniem stwierdziła, że zaraz spóźni się na śniadanie! W pośpiechu wciągnęła szkolną szatę i wybiegła z dormitorium, gnając do Wielkiej Sali.

~*~

Hermiona otworzyła drzwi swojego dormitorium i z przerażenia wszystkie książki wypadły jej z rąk. Jej oczom ukazał się straszny widok. Wszystkie jej rzeczy leżały porozwalane na podłodze, w powietrzu unosił się kłąb pierza z porozrywanych poduszek, które rozwiewał wiatr wpadający przez roztrzaskane okno. Pośród całego bałaganu na łóżku leżała nieskazitelnie biała koperta. Na drżących nogach podeszła do tapczanu i wzięła list. Szybkim ruchem rozdarła drogi papier i zaczęła czytać:

Cześć Maleńka!
Domyślam się, że ten widok Cię zdziwił. Podoba mi się to całe przedstawienie.
Potraktuj to jako ostrzeżenie. Poluję na Ciebie, więc postaraj się, bym miał miłą zabawę. Lubię pobawić się swoją ofiarą, a Ty jesteś idealną kandydatką. 
P.S Pamiętaj o swoim chłoptasiu. Czasem przez przypadek może stać mu się krzywda...
~Łowca

Gdy tylko skończyła list spłonął w niebieskich płomieniach. W głowie jej zawirowało, a w piersi poczuła niemiły uścisk. Zaczerpnęła głęboko powietrza i podparła o ścianę. Musi wyjść na dwór. Natychmiast. Dowlokła się do schodów i możliwie szybko je pokonała. Jak w amoku otworzyła wrota i wyszła na błonia. Zamknęła oczy i rozkoszowała się powiewem wiatru na skórze. Oddech jej się uspokoił, a w głowie przestało wirować. Powolutku ruszyła w kierunku jeziora. Wtedy coś poruszyło się w pobliskich krzakach. Odruchowo sięgnęła za szatę w poszukiwaniu różdżki, ale nie mogła jej znaleźć. Szybko się odwróciła i ujrzała napastnika. Był to wysoki i barczysty mężczyzna z zasłoniętą przez kominiarkę twarzą. Poczuła przypływ adrenaliny w żyłach i momentalnie zaczęła uciekać. Usłyszała świst miotły i już po chwili potężne ramiona bandziora poderwały ją do góry. Przerażona zaczęła analizować sytuację. Lecieli nad wodą, więc upadek z tej wysokości nie powinien być śmiertelny... Lecz musi również zrzucić oprawcę inaczej ten ją złapie. Spięła mięśnie i wcisnęła łokieć prosto w twarz mężczyzny. Ten zawył z bólu i puścił ją osłaniając twarz. Czekając na ten moment zaczęła spychać go z miotły. Napastnik odmachnął się uderzając ją w brzuch, w momencie, gdy kopnęła go w krocze. Kopniak był wystarczająco silny by zrzucić go z latającego pojazdu, lecz siła odrzutu i zawroty głowy sprawiły, że i ona spadała na dół. W czasie szamotaniny miotła zmieniła kurs i już po chwili poczuła mocne zderzenie z twardą ziemią. Turlała się w dół po pagórkowatym zboczu ocierając się o drzewa i hacząc o krzaki. Cała poobijana wpadła do lodowatej wody. Poczuła jak zimna ciecz wlewa jej się przez otwarte usta i zalewa płuca niszcząc pozostałości tlenu. W przebłysku świadomości zaczęła młócić nogami wodę rozpaczliwie próbując wydostać się na powierzchnię. Udało się! Poczuła lodowaty powiew wiatru i zaczęła się krztusić wypluwając wodę. Resztkami sił doczołgała się do brzegu. Tam padła nieprzytomna.

~*~

Draco zbulwersowany chodził w tę i z powrotem po pokoju wspólnym prefektów naczelnych. Nie rozumiał co takiego się wydarzyło. Zastanawiał się dlaczego Hermiona się od niego odsunęła. Myślał, że coś dla niej znaczy. Lecz stało się to, czego tak bardzo się bał. Odrzuciła go. Nie mógł tu dłużej wytrzymać, więc ruszył w kierunku wyjścia. Już po chwili kierował się w stronę starego dębu. Usiadł pod nim i oparł się o gruby pień. Wpatrywał się w spokojną taflę jeziora. Nagle coś przykuło jego uwagę. Bezkształtny kontur leżał na brzegu co chwilę podmywany przez falę. Zaciekawiony ruszył w tamtym kierunku. Im bliżej podchodził, tym wyraźniej widział. "Tam ktoś leży!"- przeleciało mu przez głowę. Coraz bardziej zaniepokojony zaczął biec. Zatrzymał się przed bezwiednym ciałem. Ciałem dziewczyny. Z jego ust wydobył się wrzask strachu i bólu. Chwycił na ręce wątłe ciało Hermiony i szybko przeniósł ją na trawę. Przyłożył głowę do piersi dziewczyny nasłuchując oddechu. Żyła. Westchnął z ulgą i rozpiął koszulę. Następnie okrył przemoczoną czarownicę.
-Draco?- Z jej ust wydobył się zachrypnięty szept. 
-Cii.. Już ci nic nie grozi. Kto ci to zrobił? 
-Nie!- Gwałtownie się odsunęła i krzyknęła z niesłychaną siłą.- Musisz stąd usiekać! Szybko! Nie może cie znaleźć. Nie może... - Osłabiona znów opadła na ziemię i zamknęła oczy.
W tym momencie Draco zobaczył postać wchodzącą do Zakazanego Lasu. Nie zastanawiając się długo podniósł się z ziemi.
-Nie ruszaj się stąd.- Rzucił w kierunku dziewczyny i już po chwili biegł w kierunku puszczy. 
Kiedy znalazł się w cieniu drzew zwolnił, by nie robić niepotrzebnego hałasu. Zobaczył ciemną sylwetkę bardzo blisko siebie. Szybko ukrył się za jednym z drzew. Mężczyzna, gdyż to na pewno był przedstawiciel płci męskiej, zataczał się i wyglądał na rannego. Do tego cały ociekał wodą. Nie miał wątpliwości, że to właśnie on zaatakował Granger. Wyciągnął różdżkę i wyłaniając się zza drzewa oszołomił zdezorientowanego mężczyznę. Ściągnął z jego głowy kominiarkę i uważnie przyjrzał się jego twarzy. Draco był pewny, że widzi go po  raz pierwszy w życiu. Szybkim ruchem podwinął rękaw koszuli napastnika i jego oczom ukazał się tak dobrze mu znany Mroczny Znak.
-Zobaczymy co powie na to nasza kochana pani dyrektor.- Mruknął pod nosem blondyn, po czym po rzuceniu zaklęcia lewitującego ruszył w drogę powrotną. 

~*~

Witajcie!
Sama w to nie wierze, ale to chyba rzeczywistość XDD
Wstawiam nowy rozdział z dedykacją dla Oldenii Malfoy z bloga Klik
Gdyby nie ona, pewnie długo, długo nie wznawiałabym tej historii...
Cóż, pozostaje mi liczyć na kilka komentarzy ♥
Chciałabym jeszcze zaprosić Was na mojego drugiego bloga. Inna historia inne wrażenia ;))))
Może tam też zostawicie coś od siebie :*  http://what-happens-when-darkness-returns.blogspot.com