środa, 12 listopada 2014

Rozdział III

Cześć wszystkim! Nie wiem, czy ktoś o czyta
ale mam nadzieję, że tak. Jak na razie komentarzy
nie widać :(( Jeśli jesteście ze mną, to zostawcie tutaj ślad.
To bardzo motywuje i jest potrzebne. No ale nie przedłużam ;))
Miłego czytania! Wasza Chriss ♥



~*~




- Jesteście wreszcie! - Głos profesor McGonagall zabrzmiał w uszach Hermiony, kiedy zbliżała się do gabinetu. Odwróciła się, by spojrzeć kto idzie za nią. Zobaczyła Dracona Malfoya z jego nieodłącznym ironicznym uśmiechem na pełnych wargach. Ciekawe jakie są w dotyku... Zaraz, o czym ona myśli?! Odwróciła wzrok i ze złością weszła do klasy. 
- Z tego co wiem, wszyscy byliście prefektami w piątej klasie. W tym roku obejmujecie stanowisko prefektów naczelnych. - Nauczycielka zaczęła wymieniać im ich zadania i obowiązki. Dziewczyna spojrzała na twarze pozostałych osób. Prefektem Hufflepuffu został Ernie Macmillan, z Ravenclawu Anthony Goldstein, a ze Slytherinu Draco Malfoy. Prefekci naczelni mieli osobny pokój wspólny, w którym mieli wspólnie spędzać czas. Świetnie. Prawdziwa męczarnia przebywać z Malfoyem w jednym pomieszczeniu, pomyślała Hermiona.
- Czy ja pani przeszkadzam, panno Granger? - ostry głos profesor McGonagall wyrwał dziewczynę z rozmyślań.
- Nie, bardzo przepraszam.
- Dobrze, możecie iść do Wielkiej Sali.
- To do zobaczenia Granger! - Zawołał Draco z obleśnym uśmiechem na twarzy idąc do swojego stołu. Hermiona zignorowała go u wcisnęła się pomiędzy Harry'ego a Deana. Kiedy usiadła, do sali wkroczyła profesor McGonagall z rzędem przerażonych pierwszoroczniaków. W chwilę później Tiara wyśpiewywała swoją piosenkę.
- Co to miało być? - Zaptał dziewczynę Ron
- Niby co? - odpowiedziała zdezorientowana.
- Chodzi mi o Malfoya.
- Słucham? - Hermiona poczuła, że się rumieni.
- Myślisz, że nie słyszałem? 
- Ron, na prawdę nie wiem o co ci chodzi.
- On też jest prefektem naczelnym?
- Tak...
- No to już wiem dlaczego powiedział "Do zobaczenia Granger!". - Na twarzy rudzielca pojawił się złośliwy uśmiech.
- Daj spokój Ron. - Harry włączył się do rozmowy.
- I co tak długo robiłaś w tym pociągu, co? - Ron nie dawał za wygraną.
- To co należy do moich obowiązków! - Odgryzła się Miona. Czuła jak policzki palą ją ze złości. Wstała i szybkim krokiem opuściła Wielką Salę, biegnąc do pokoju wspólnego. Zatrzymała się dopiero przed portretem Starej Czarownicy, kiedy zdała sobie sprawę, że nie usłyszała hasła!
Świetnie. Pomyślała z goryczą i usiadła opierając się o ścianę.
- Oh, Granger, Granger.. - Usłyszała nad sobą głos Dracona - a wszyscy mają cię za taką inteligentną, a ty nawet nie potrafisz zapamiętać hasła. Musy-Świrusy. - Kobieta otworzyła oczy i otworzyła przejście do pokoju wspólnego. - Wchodzisz? - spojrzał na Hermionę i zobaczył, że w oczach błyszczą jej łzy. - Wszystko w porządku? 
- Tak. Dzięki. - podniosła się i weszła do środka.
Pokój ten był okrągły i bardzo duży. Na wprost drzwi stał wielki kominek, na środku duży stół i cztery wygodne fotele. Przez dwa okna sączyło się wieczorne światło księżyca . Ściany były beżowe i przyozdobione plakatami różnych drużyn Quidicha. Wyciągnęła z torby książkę i rozłożyła się w wygodnym fotelu.
Zasłoniła twarz lekturą, choć wcale jej nie czytała. Co się dzieje z Ronem? Dlaczego jest dla niej taki wredny? Poczuła gorącą łzę spływającą po policzku. Szybko ją starła. Nie będzie płakać przez tego drania. Chce być niemiły? Dobrze. Ona odpłaci mu tym samym. Wstała i skierowała się do dormitorium.
- Granger! Już sobie idziesz? - Draco stał pod ścianą z założonymi rękami. Zupełni o nim zapomniała. - Nawet mi nie podziękujesz?
- Już to zrobiłam. Ale skoro tak bardzo ci na tym zależy to jeszcze raz dziękuję. - odpowiedziała chłodno i poszła do sypialni.

***

Szedł przez ciemny las. Po kilku minutach przedzierania się przez gąszcz ujrzał niewielką polankę. Była symetrycznie okrągła, porośnięta zieloną trawą i kwiatami. Na jej skraju cicho bulgotał strumyk skryty w cieniu dwóch sosen. Jego uwagę przyciągnęła jakaś postać siedząca na kamieniu przy brzegu strumyka. Podszedł bliżej i zobaczył burzę brązowych włosów... Dziewczyna płakała. Zdawała się go nie zauważać. Jej wielkie czekoladowe oczy biły pustką, a na policzku błyszczała łza. Delikatnie starł ją czubkiem palca. Dziewczyna spojrzała na niego. Z jej oczu popłynęły kolejne łzy, niczym malutkie kryształki, a potem wtuliła się w niego cicho szlochając. Przytulił ją mocno do siebie. Czuł, że mógłby tak stać całą wieczność. Zamknął oczy. Gdy je otworzył zobaczył, że stoi na polance, przy brzegu strumyka... Lecz był tam sam. Nigdzie nie było ciemnowłosej dziewczyny. 

Draco otworzył oczy i zobaczył, że leży w łóżku. Obok słyszał spokojny oddech Erniego. Przetarł ręką oczy i usiadł. 
- Ja chyba zwariowałem.. - szepnął do siebie i uśmiechnął krzywo. - Śniłem o szlamie! Gorzej być nie mogło.

3 komentarze:

  1. pisz dalej opowiadanie mi się bardzo podoba przy następnym rozdziale zostawie dłuższy komentarz

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz chaotycznie i akcja szybko idzie, ale jakoś przyciąga; D tylko obleśny uśmiech? Nigdy tak nie pisz xd Cwaniacki, ironiczny tak, ale nie obleśny xD Przynajmmiej nie takim momencie; )
    Pozdrawiam; d

    OdpowiedzUsuń
  3. "Dziewczyna spojrzała na twarze pozostałych osób. Prefektem Hufflepuffu został Ernie Macmillan, z Ravenclawu Anthony Goldstein, a ze Slytherinu Draco Malfoy." Jest ktoś inny niż tylko nasza parka!
    " Zawołał Draco z obleśnym uśmiechem na twarzy idąc do swojego stołu." Ten obleśny uśmiech mi tutaj najzwyczajniej w świecie nie pasuje, ale Twój tekst, niech Twoja wola się dzieje.
    Nie dużo jest opisów uczuć, które kocham, ale tak jak powyżej- Twoja wola.
    Wracając do muzyki na blogu, jest świetna!
    Zapraszam do mnie :
    http://dramione-nie-zapomnij.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że wyrazisz swoją opinię i u mnie.
    Pozdrawiam,
    Dragon Lady

    OdpowiedzUsuń